www.eprace.edu.pl » kapitan-zbik » Zakończenie

Zakończenie

Po raz pierwszy spotkaliśmy się na łamach „kolorowych zeszytów” już prawie dwadzieścia lat temu. Nasi pierwsi czytelnicy to dziś dojrzali ludzie. A i mnie przybyło niemało lat. Przeżyliśmy wspólnie już wiele przygód. Zaprzyjaźniliśmy się i jestem przekonany, że ta przyjaźń pozostanie na zawsze.

Dziś, kiedy decyzją moich przełożonych przechodzę do innej, odpowiedzialnej pracy, pragnę podziękować Wam za sympatię, którą okazywaliście mnie i moim współpracownikom oraz wszystkim ludziom w niebieskich mundurach. Pozwólcie też, że w waszym i swoim imieniu podziękuję wydawnictwu „Sport i Turystyka”, (...) a Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej – za patronowanie temu przedsięwzięciu.

Jestem głęboko przekonany, że gdy - po krótkiej przerwie – Wydawnictwo wznowi wydawanie tej serii równie serdecznie jak mnie przywitacie mojego następcę. Życzę mu powodzenia a Wam, Drodzy Czytelnicy, wszystkiego najlepszego.

Myślę, że i my będziemy mieli okazje spotkać się jeszcze nie raz.62

W ten oto sposób najsłynniejszy polski komiks epoki PRL-u, „Kapitan Żbik”, zakończył swoją szesnastoletnią obecność na Polskim rynku wydawniczym. Ostatni numer został wydany w burzliwych czasach Stanu Wojennego, trwającym już od jakiegoś czasu procesie reglamentacji papieru (większość komiksów końca lat osiemdziesiątych wydano, z braku innego, na żółtym papierze) i łamiącego się systemu. Upadek monolitu, jakim był blok sowiecki był rychły, a zmiany w polityce kulturalnej, jakie go poprzedziły były tego przedsmakiem. Już od początku 1982 roku, wraz z zakończeniem Stanu Wojennego, w polskiej polityce kulturalnej nastąpiło znaczne odprężenie. Odbiło się to rzecz jasna na komiksach, szczególnie pod względem ich treści. Dotychczasowi autorzy porzucili dawne nawyki dążące do auto-cenzury i wdrażania treści propagandowych wszędzie tam gdzie to możliwe. Wraz z upadkiem „Relaxu” i „Kapitana Żbika” skończyła się, bowiem ta haniebna dla oblicza polskiego komiksu epoka upolityczniania i nachalnego dydaktyzmu. Nowi bohaterowie komiksów lat osiemdziesiątych odbiegali znacznie od modelu socjalistycznego proponowanego przez „kolorowe zeszyty”, „Pilota śmigłowca”, etc. Komiksy sience-fiction przestały ukazywać wizje podboju kosmosu przez radzieckich kosmonautów, wojenne przekonywać o słuszności sojuszu z Rosją radziecką, a kryminalne szukać genezy bieżących wydarzeń w czasach okupacji, by ukazać niemieckie korzenie przestępców i zbrodniarzy. Miejscem akcji przestały być głównie północne i zachodnie ziemie Polski lub bratnie republiki, coraz częściej przenosząc się poza granice tak kraju, jaki wyobraźni, do wyimaginowanych, fantastycznych światów. Komiks w Polsce, choć wciąż jeszcze niedoskonały, zaczął nabierać cech charakterystycznych dla tego gatunku w Europie zachodniej. Idee polityczne zastępowano uniwersalnymi, mimo iż operowanie utartymi stereotypami pozostało wciąż niezmienione. Epoka Żbika została uznana za definitywnie i bezpowrotnie zamkniętą. Odeszła wraz z przemianami ustroju, jaki symbolizował główny bohater serii. Po treściach propagandowych pozostało jedynie echo dydaktyzmu, który odnajdywał swe miejsce głównie komiksach dla dzieci.

Warto w tym miejscu zadać kilka pytań. Czy komiksy tego okresu, budzące dziś głównie śmiech, a czasem nawet przerażenie wobec ich absurdu i naiwności przedstawiają dziś jakąkolwiek wartość pozytywną? Na ile był to tylko czas stagnacji czy wręcz regresu artystycznego wynikającego ze służby ideologii i braku wolności wyrazu? Czy można wskazać jasne strony tego okresu i pozytywne konsekwencje takiego stanu rzeczy? Jeżeli tak to czy można mówić o nich w kategoriach wpływu lub nawet inspiracji widocznej wśród młodych pokoleń twórców komiksów lat dziewięćdziesiątych? Odpowiedzi na te pytania pozwolą spojrzeć na tę gałąź kultury masowej z nieco innej perspektywy.

Niewątpliwie natężenie nachalną indoktrynacją w połączeniu z komiksem było jednym z głównych argumentów ku potępieniu polskich twórców i ich dzieł. Toteż ani publicyści lat siedemdziesiątych ani też dekad późniejszych nie mieli na jego temat zbyt pochlebnego zdania, o ile mieli je w ogóle. Z drugiej strony seria miała niewątpliwie pozytywny wpływ na młodzież szczególnie tam gdzie alarmowała istnienie przeróżnych niebezpieczeństw. Odbywało się to jednak kosztem wizerunku komiksu polskiego jako nie tyle sztuki, co atrakcyjniejszej formy podręcznika szkolnego.

Większość z twórców serii „Kapitan Żbik” musiała szybko znaleźć dla siebie miejsce w nowej rzeczywistości. G. Rosiński, B. Polch63 i J. Wróblewski nie mieli z tym większych problemów. Dwaj pierwsi robili karierę w kraju i za granicą („Thorgal”, seria „Wg Ericha von Danikena”, „Funky Koval”), Wróblewski zaś pozostał w kraju ciesząc się upragnioną swobodą tworzenia zupełnie normalnych komiksów, od czasu do czasu współpracując nawet z W. Krupką („Tajemnica złotej maczety” i „Dziesięciu z wielkiej ziemi”). Nadeszły czasy, kiedy cała trójka z nich osiągnęła apogeum swoich umiejętności tworząc dzieła niezapomniane i wciąż aktualne. Jest to niewątpliwie wynik doświadczenia, jakie cała trójka zdobyła w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych między innymi na łamach „Kapitana Żbika”. Okresu tego nie da się przecenić. Można, bowiem z całą pewnością stwierdzić, że gdyby nie odwilż połowy lat pięćdziesiątych oraz „zielone światło dla komiksu pod koniec lat sześćdziesiątych nikt nie słyszałby dziś o Rosińskim czy Polchu, a przynajmniej nie mówiono by o nich w kategoriach „Mistrzów”64.

Lata dziewięćdziesiąte oraz przełom wieku XX i XXI przyniósł Polsce nowe pokolenie twórców komiksów. Trudno znaleźć dziś rysownika, który nie przyznawałby się do fascynacji kunsztem i wyobraźnią twórców pokroju Rosińskigo, Polcha, Wróblewskiego, etc. Nawet, jeżeli większość z nich ucieka od realizmu i wysokiej techniki rysunku na rzecz twórczości opartej na dobrym poczuciu humoru, to i wtedy inspiracja rysownikami takimi, jak Chmielewski czy Christa jest nieunikniona. Ten argument można zaliczyć do pozytywnych wpływów omawianego w niniejszej pracy okresu. Mimo że nikt dziś nie wraca do wzorców tamtej epoki, to skutkiem pośrednim jest przecież źródło doświadczeniami płynące od jej twórców i fakt, iż ich nazwiska znane są w świecie zachodnim (niestety często lepiej niż w kraju ojczystym) i na stałe kojarzone z Polską.

Ostatnią konsekwencją jest na pewno fakt niezwykłej popularności serii wśród dzisiejszych czytelników komiksów w Polsce. Ceny pierwszych zeszytów „Kapitana Żbika” sięgają kilkuset złotych za sztukę i są dość rzadko osiągalne. Zbierają je dzisiaj zarówno ci którzy wychowali się na serii (młodzież lat siedemdziesiątych) jak i ci, którzy poprzez ambicje kolekcjonera próbują skompletować ten najsłynniejszy w końcu komiks PRL-u. Ich atrakcyjność polega głównie na pobudzającym statusie „białego kruka”, wciągająca fabuła sporej części odcinków, które mimo naleciałości ideowych były dobrze napisanymi kryminałami (szczególnie historia „Zapalniczka z pozytywką”) oraz fakt rysowania sporej części z nich przez najlepszych polskich twórców gatunku. Konsekwencją ciągłej mody na „Żbika” jest na pewno fakt rosnącej świadomości ogromu machiny propagandowej PRL i jej prób przejęcia kontroli nad mentalnością młodych obywateli państwa wśród jej dzisiejszych czytelników. Staje się on przeto doskonałym źródłem do poznania realiów epoki. Jest przyczynkiem do gorzkiej refleksji, iż nawet tak odległe od świata polityki medium jak komiks może stać się narzędziem w rękach propagandy.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.