www.eprace.edu.pl » kapitan-zbik » Analiza mechanizmów propagandowo-dydaktycznych PRL-u w „Kapitanie Żbiku” » „Kapitan Żbik” jako przykład bohatera socjalistycznego: rozważania nad ideologicznym rodowodem postaci

„Kapitan Żbik” jako przykład bohatera socjalistycznego: rozważania nad ideologicznym rodowodem postaci

Na polu komiksu sensacyjno-kryminalnego trudno było uniknąć stereotypowego ujęcia tematu. Stereotyp jest, bowiem składową częścią tak komiksu jak i kryminału. Mamy, zatem do czynienia z wszystkimi motywami powszechnie znanymi z kultury masowej tamtych lat. Należy jednak pamiętać, iż komiks jako jedno z ówczesnych mediów nie narodził się w Polsce. Stąd też pojawiają się tutaj pewne odwołania do wzorców zachodnich, dotąd kulturowo obcych. Mimo, że początkowo „Kapitan Żbik” nie posiadał jednego określonego bohatera (w historii pod tytułem „Pięć błękitnych goździków”, a także w odcinkach od pierwszego do trzeciego mamy do czynienia z bohaterem zbiorowym w postaci całej KGMO) w następnych zeszytach Jan Żbik zaczął dominować nad resztą zespołu. Nadawało to całej serii cech charakterystycznych dla komiku amerykańskiego, w którym mamy do czynienia z cyklicznymi przygodami jednego/grupy bohaterów, najczęściej wybijających się pod jakimś względem (inteligencja, siła, nadprzyrodzone zdolności, etc.) z reszty społeczeństwa. Podobnie było z postacią Żbika, którego scharakteryzować można w kategoriach „nad-człowieka” lub „stachanowca” (jego przygody miały fascynować i ukazywać postawę wzorcową, której wymaga poniekąd władza od swoich obywateli).

Cechy składające się na postać głównego bohatera tworzą z niego prawdziwego polskiego Supermana na państwowej posadzie37. Nienaganna sylwetka, męskie, regularne rysy twarzy i stylowy garnitur charakteryzują jego wygląd zewnętrzny i sprawiają, że w jego towarzystwie pojawiają się same piękne kobiety38. Poliglota, obyty w świecie („Zapalniczka z pozytywką”), a przecież sądząc po wyglądzie ma dopiero około 20-30 lat. Świetnie wysportowany, biegły w sztukach walki („Złoty Mauritius”), których, jeśli trzeba, jest instruktorem („Wyzwanie dla silniejszego”). Jego pozostałe talenty zaskakują z zeszytu na zeszyt tworząc wokół Żbika legendę człowieka, który podoła każdemu zadaniu, świetnie odnajdującego się w nietypowych jak i trudnych sytuacjach (rysunek, alfabet Morse`a, praca przy żniwach, rozbrajanie bomb, pilotowanie samolotu, etc.). Sporadyczne przypadki, w których kapitan nie potrafi wykazać swych kolejnych talentów szybko nadrabiał inteligencją (chemia w historii „Wodorosty i pasożyty”) oraz niezwykłą elastycznością przy dostosowywaniu do nowych warunków. Różnorodność i szeroki wachlarz cech osobistych i umiejętności kapitana stwarza postać porównywalną z brytyjskim Jamesem Bondem, jednostką wybitną, Supermana. Z drugiej strony porównać go można do przodownika pracy, bez reszty poświęcającego się służbie społeczeństwu i władzy ludowej, przedkładając obowiązki wobec munduru i ojczyzny nad swoje prywatne życie (o którym nie wiele wiadomo, co tylko potęguje wrażenie odrealnienia idealnej postaci).

W momencie, gdy w WSiT zdano sobie sprawę z popularności, jaką zaczął cieszyć się „kolorowe zeszyty” przystąpiono do nadawania autentyzmu zarówno jego postaci jak i przygodom. Uczyniono to z resztą już po części wcześnie, od pierwszego już numeru, bowiem na ostatniej stronie okładki widniał tekst:

Treścią zeszytów będą zawsze ciekawe, niebezpieczne, a co najważniejsze – autentyczne akcje milicji w walce ze światem przestępczym.

Lecz w raz z ewolucja serii pojawiła się myśl o wykorzystaniu postaci kapitana Żbika w charakterze pośrednika treści propagandowo-dydaktycznych. Miał temu służyć cykl zapoczątkowany w dziesiątym zeszycie serii pod tytułem „Zapalniczka z pozytywką” (wyd. I z 1970 roku). Początkowo nie posiadał on jednego określonego tytułu („Drodzy, młodzi Przyjaciele!”, „Kapitan Żbik o sobie”, „Drodzy Przyjaciele!”), często zmieniała się też jego forma. Najważniejszy jest jednak fakt, iż pod każdym z nich umieszczano podpis sugerujący, iż ich autorem jest sam kapitan Żbik. Pierwszy z nich („Zapalniczka z pozytywką” wyd. I) zaczynał się od następujących słów:

Wydawnictwo „Sport i Turystyka” - wydawca serii naszych „kolorowych zeszytów” – otrzymało od was już setki listów. W wielu nich pytacie „Czy kapitan Żbik to postać prawdziwa, czy fikcyjna?”, „Czy można do kapitana Żbika napisać?”, itp. Postanowiłem więc przedstawić się Wam i opowiedzieć o sobie.

Poniżej zaś umieszczono dokładny adres korespondencyjny Jana Żbika wraz z wyróżnionym numerem pokoju w Komendzie Głównej, jaki do niego rzekomo należał lub po prostu „Wasz Kapitan Żbik”. W rzeczywistości autorem cyklu był W. Krupka39, który poza pisaniem scenariuszy zajął się również korespondencją z czytelnikami oraz pouczaniem ich w sprawach dotyczących ich codziennego życia. Innym sposobem na urealnienie postaci okazało się umieszczanie w fabule komiksu postaci dzieci, które zaznajomione dobrze z wizerunkiem Żbika z „kolorowych zeszytów” rozpoznają go na ulicach swych miast, gdy prowadzi w nich kolejne śledztwa. W ten sposób zaspokajano zapotrzebowanie na treści edukacyjne poprzez odwoływanie się do coraz bardziej autorytatywnej postaci, jaką dla młodych czytelników stawał się główny bohater całej serii. Celem takich zabiegów miało być zwiększenie efektywności przekazu dydaktycznego dzięki atrakcyjnemu nośnikowi, jakim był komiks oraz jego idealny, ale prawdziwy główny bohater40.

Mimo, że kapitan Żbik wydaje się mieć wiele wspólnego z amerykańskimi herosami pokroju Supermana, to trzeba podkreślić jego oryginalność na płaszczyźnie systemowej, a przez to ideowej. Podkreślana tu kilkakrotnie wybitność jednostki nie wypływa, bowiem z tych samych źródeł, co u jego domniemanych pierwowzorów41. Jego sukcesy są prawie zawsze wynikiem działania kolektywnego42, w którym biorą udział jego koledzy i koleżanki z KGMO lub/i mundurowi z różnych służb. Poczynania kapitana koordynuje zawsze pułkownik Czeladka. To on zleca mu kolejne zadania, a gdy Żbik rusz w teren informuje go o najnowszych odkryciach i wynikach badań. W sytuacjach, gdy mamy do czynienia z działaniami „w terenie” z pomocą Żbikowi przychodzi sztab poruczników (por. Ola, Marzena, oraz późniejszy kpt. Michał), bohaterów drugoplanowych, którzy niekiedy zamieniają się rolami z kapitanem (historie „Ryzyko”, „Granatowa Cortina”, etc.). W najróżniejszych zakładach działających przy KG MO działają z kolei grupy naukowców różnej specjalności, którzy zebrane przez funkcjonariuszy dowody badają i pomagają łączyć ze sobą fakty. Działanie kolektywne jest zatem istotna różnicą między komiksem bohaterskim znanym z USA, a bohaterem socjalistycznym znanym chociażby z „kolorowych zeszytów”. Ci pierwsi, bowiem, działają często w pojedynkę, zdani tylko na siebie, ewentualnie na najbliższego współpracownika. Nie ma tam przykładu zgodnej kooperacji z przedstawicielami władzy, przynajmniej nie jako utarty schemat. Pojawiają się oni zawsze incognito, ich prawdziwa tożsamość nie jest publicznie znana, a niekiedy nawet, mimo iż ich celem jest pomoc innym, mogą popadać w konflikty z prawem43. Polski bohater socjalistyczny był tego całkowitym zaprzeczeniem. Nie ogranicza się on jedynie do indywidualnych działań, wręcz przewinie, działania takie są nie zgodne z socjalistycznym modelem zachowania, a przełożeni ich nie tolerują nawet, jeżeli przynoszą pozytywne skutki (przykładem niech będzie „Diadem Tamary”, kiedy to płk Czeladka udziela nagany kpt. Żbikowi za jego brawurę i indywidualizm w czasie ujęcia groźnego gangu przestępców).

Przy temacie kolektywu pojawia się kolejny cecha prawdziwego socjalistycznego bohatera. Jest nim mundur, który urasta w „Kapitanie Żbiku” do rangi atrybutu koniecznie potrzebnego przy pomocy władzy. Wiąże on się, bowiem z przynależnością do organizacji kontrolowanej przez państwo, a przez to godnej zaufania. Mamy, zatem liczne przykłady współpracy z Ludowym Wojskiem Polskim („Ryzyko”), ZHP („Wieloryb z peryskopem”, „Ryzyko”), WOP-em, Służbami Bezpieczeństwa („St. Marie wychodzi w morze”), kolejarzami, lotnikami, marynarzami („St. Marie wychodzi w morze”), a nawet stewardessami („Zapalniczka z pozytywką”)44. We wszystkich tych przypadkach mundur odgrywa kluczową rolę. Nawet, jeśli zdarzył się przypadek, że pomagający występuje bez munduru po chwili okazywał się być członkiem ORMO („Zerwana sieć” czy „Kryptonim walizka”). Mundurowych w Żbiku można spotkać wszędzie: w lasach wyznaczają azymut harcerze, w powietrzu latają stewardessy, granic pilnuje straż celna, na kolei można liczyć na Służbę Ochrony Kolei. Ta wizja bezpiecznej Polski pilnowanej przez ludzi stojących na straży społeczeństwa obywatelskiego była realizacją celu, jaki przyświecał twórcom serii, a o jakim pisałem wcześniej.

Innym świadomym celem takich zabiegów miało być pobudzenie zainteresowania w byciu częścią tego kolektywu strażników społeczeństwa. Dzieci i młodzież zachęcano do wstępowania i czynnego uczestnictwa w Harcerstwie i ZMP („Ryzyko”, „Tajemnica ikony”, „Wieloryb z peryskopem”, „Kto zabił Jacka?”, etc.). Służba ta mogła być już pierwszym krokiem przed wstąpieniem do milicji, gdyż jak wyznaje Żbik i on w młodości należał do ZHP. Szeroko też propagowano służbę w Milicji Obywatelskiej oraz służbę w ORMO. Świadczy o tym nie tylko treść poszczególnych zeszytów, ale bezpośrednio WSZYSTKIE cykle prezentowane na łamach serii. Temat wymagań, jakie trzeba spełnić przed wstąpieniem do MO pojawiał się wielokrotnie w listach pod tytułem „Drodzy Przyjaciele” (między innymi w zeszytach: 28, 32,33, 38, 41, 42 i 47) i to ponoć na życzenie samych czytelników (sic!). „Kapitan Żbik” odpowiadał na ich prośby zawsze z tym samym entuzjazmem i cierpliwością co kilka lat podając zestawienie tych samych zasad. W cyklu „Kronika MO” jedynie początkowo pojawiała się historia jednostek milicji obywatelskiej od czasu ich założenia pod koniec II Wojny Światowej. W późniejszym okresie przekształcił się w informator na temat szkół milicyjnych w całym kraju (Szkoła Podoficerska w Pile w zeszycie 28, Jednostki wodne MO w zeszycie 46, etc.). O bohaterskości poświęceniu funkcjonariuszy opowiadał z pozoru tylko „nie-milicyjny” cykl „Za ofiarność i odwagę”. Ogromną większość przedstawionych na jej łamach stanowią, bowiem mundurowi różnych służb (WOP, OSP, ORMO) z czego ponad połowa to milicjanci. W podobny sposób propagowano służbę w Ochotniczej Rezerwie Milicji Obywatelskiej („Drodzy Przyjaciele!” z zeszytów 15 i 49).

Kolejną cechą charakterystyczną mającą swe podłoże w ideologii systemu, jakiemu służył kapitan jest specyficzne ujęcie przestępstw, z jakimi ma do czynienia. Wśród dwudziestu dziewięciu zamkniętych historii zaprezentowanych na łamach serii większość z nich ma charakter działalności na szkodę państwa. Do najczęstszych należały rabunki i kradzieże dokonane na państwowych instytucjach, przemyt dolarów, złota czy leków oraz najcięższy rodzaj, czyli szpiegostwo gospodarcze. Działania Żbika, a przez to reszty MO i innych mundurowych (czyli kolektywu) przybierają charakter „walki”, a zwykłe śledztwo rozgrywa się na „froncie”45. Taki obraz pracy super-bohatera jest jak najbardziej celowym zabiegiem propagandowym, nadającym jego działaniom głębszego znaczenia, będący najwyższym uzasadnieniem jego poświęceń. Świadczy to oczywiście o charakterze serii. Kapitan nie miał być li tylko postacią z komiksu ukazującą atrakcyjność pracy w MO. Miał on być personifikacją państwa i sytemu, któremu służył, żywym transparentem chwalącym patriotyzm oraz pracę w kolektywie. Przypomina on pod tym względem bohaterów pokroju Captain America (Kapitana Ameryka) z wydawnictwa „Marvel Comics Group”, super-żołnierza, który w podobny sposób personifikuje swój kraj i uosabia jego wartości.

Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie cechy charakteryzujące postać kapitana zauważamy, że jest to pewnego rodzaju połączenie wartości wspólnych dla komiksu super-bohaterskiego z ideologią dominującą w krajach demokracji ludowej. Mam tu na myśli swoisty mariaż wartości i formy prowadzący do powstania zupełnie nowego, wyjątkowego rodzaju bohatera. Nie można, bowiem stwierdzić, że kapitan Żbik był powieleniem wzorców zachodniej kultury masowej w warunkach socrealizmu. Wręcz przeciwnie: tworzył nowy model nieznany dotychczas w żadnym z krajów byłego bloku sowieckiego ani tym bardziej w Stanach Zjednoczonych. Tym niebywałym osiągnięciem na polu kultury masowej trudno się dziś szczycić, w końcu wynikał on tylko i wyłącznie z założeń ideologicznych, nie zaś z czystej potrzeby stworzenia. Brak indywidualności w działaniu, służba systemowi, a nie prywatnym potrzebom, brak egocentryzmu, to tylko niektóre z cech, jakimi charakteryzował się Żbik. Co charakterystyczne pomysł ten powielano w kolejnych seriach komiksowych ukazujących się w tym okresie: między innymi „Kapitan Kloss” oraz żołnierz LWP Stanisław Karski z „Pilota Śmigłowca” udowadniając jedynie istnienie jakiegoś odgórnie wystosowanego modelu komiksu realistycznego.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że podobny model super-bohatera wprowadził w latach 80-tych, czasach Zimnej Wojny amerykański potentat, wydawnictwo „Marvel Comics Group”. Wśród panteonu rodzimych herosów zaczęli się pojawiać ich odpowiednicy z krajów komunistycznych (na przykład radzieccy Defenders of People - Obrońcy Ludu, Soviet Super-Soldiers - Sowieccy Super-Żołnierze, etc.). Jednym z nich był mało znany Collective Man (Człowiek-Kolektyw), czyli chiński bohater posiadający zdolność powielania swojej postaci i kolektywnego działania z pomocą siły i zdolności całego (sic!) ludu Chińskiej Republiki Ludowej. Pomysł, choć absurdalny, był na pewno trafionym wyobrażeniem komunistycznego herosa, który zgodnie z ideologią systemu, któremu służył, nie mógł działać jako samodzielna jednostka, lecz jako część zbiorowości, połączoną wspólnym celem46.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.